Darmowa dostawa od 250,00 zł

O MAŁEJ

To chyba najwyższy czas, żeby Wam się przedstawić:)

Mam na imię Marta, dla Przyjaciół Mała. Mam 39 lat.

Jestem założycielką WEGS Good Food.

„Zachorowałam” nagle we wrześniu 2020r., a może „chorowałam” już od dziecka, nawet o tym nie wiedząc. Jak pewnie i Wasza, tak samo moja historia jest baaaardzo długa i baaardzo zawiła, więc ją trochę skrócę.

Od września 2020r. po przejściu Long Covid, nagle, z dnia na dzień pojawiły się u mnie objawy, które nie dawały mi spokojnie żyć: nagłe skoki pulsu (dochodzące w spoczynku do 180), tachykardia, wysypki, pokrzywki, duszności, traciłam tolerancję na coraz więcej produktów, które jeszcze wczoraj dobrze tolerowałam, jadłam coraz mniej, traciłam wagę. Po dziesiątkach wizyt u lekarzy (bardziej i mniej kompetentnych), po wielu teleporadach, po setkach godzin spędzonych w nocy w internecie, w poszukiwaniu jakiegokolwiek tropu, prowadzącego do mojego zdiagnozowania i wyleczenia, w celu znalezienia nadziei, okazało się w styczniu 2021r., że moim przeciwnikiem jest histamina, a w zasadzie jej nietolerancja, o której przeczytałam przypadkowo.

Pojawiła się też przy okazji diagnoza - dzięki pomocy nieocenionej dietetyk Moniki Dudziak-Kociałkowskiej, która połączyła u mnie wiele faktów, objawów, jak dr House, którego szukałam - zmieniająca moje życie o 180 stopni: celiakia.

Do tego wszystkiego doszła nietolerancja laktozy, fruktozy, salicylanów, podejrzenie SIBO wodorowo-metanowego, problem z kompleksem wędrującym MMC, kryptopiroluria (KPU), tężyczka, alergia na nikiel, dominacja estrogenowa, alergia na pyłki (problem z jedzeniem krzyżowych warzyw, czy w okresie pylenia), na substancje chemiczne, dodatki do żywności, barwniki, konserwanty. Generanie to tylko objawy „rozwalonych” jelit i towarzyszących im problemów hormonalnych.

Walka z histaminą trwa jednak dalej, trwa każdego dnia - kto ją ma, ten wie :) Ale znam już mojego przeciwnika i objawy są coraz łagodniejsze, coraz łatwiej nad nimi zapanować i nie boję się już ich tak bardzo.

Opanowanie celiakii i regeneracja jelit zajęła mi o wiele więcej czasu: nauka życia w domu, gdzie pojawia się gluten, paniczne czyszczenie naczyń, zmiana desek i noży do krojenia po każdej niepewności, czy nie były użyte do produktów z glutenem, własna szafka z talerzami, kubkami, przyprawami z certyfikatem.. Trzeba mieć oczy dookoła głowy i brak stresu, który temu towarzyszy.

Badania genetyczne dzieci przyniosły diagnozę, którą przewidziałam: geny dodatnie. Moment, w którym zrozumiałam, że jestem bezpośrednio odpowiedzialna za ich zdrowie, jelita, życie stało się moją misją. Warzywa i owoce, mięso ekologiczne, które jest w sklepach budziło moje wątpliwości. Często miałam reakcje po spożyciu tych „bezpiecznych” dla mnie rzeczy. Wtedy podjęłam decyzję o prowadzeniu ogródka z własnymi warzywami. Ogródka, który miał zapewnić świeże warzywa, prawdziwe i bez chemii dla dzieci, dla nas, dla najbliższych – rodziny i przyjaciół. Szybko jednak powstał w mojej głowie pomysł, żeby podzielić się tym produktem z innymi „chorymi”, którzy szukają diagnozy, mają objawy, nie wiedzą co im jest. Ja sama często rezygnowałam z jakiegoś warzywa w momencie, kiedy miałam reakcję „alergiczną” po zjedzeniu go. Warzywa z mojego pola były dla mnie zbawieniem. Pierwszego pomidora zjadłam z własnego tunelu prawie 1,5 roku po diagnozie nietolerancji histaminy. Nie miałam żadnej reakcji. Jak niemowlę, łyżka po łyżce testowałam kolejne warzywa, bojąc się symptomów alergii, które towarzyszyły mi wcześniej. Tak przetestowałam na sobie wszystkie nasze warzywa: sałatę lodową, rukolę, marchewkę, ziemniaki, pietruszkę, cukinię, a nawet cebulę. Wszędzie bez reakcji. I powiedzenie, że swoje najbezpieczniejsze nabrało dla mnie nowego znaczenia.

Powoli odbudowuję swoją tolerancję na wiele produktów, ale już wiem, żeby nie skreślać danego warzywa (chyba, że jest na niego alergia poparta badaniami), jeśli miałam po nim objawy, tylko muszę posiać to warzywo u siebie, w swojej ziemi i wtedy sprawdzić tolerancję ponownie. Często dodatki przy uprawach potrafią być bardziej agresywne dla naszego organizmu, niż sama nietolerancja danego warzywa.

Dlatego powstały dla Was słoiki WEGS. Gotujemy wyłącznie ze świeżych warzyw, wyłącznie z naszych ziół i przypraw Magros z badaniami na obecność glutenu. Na razie są to zupy, które stworzyliśmy, żeby każda osoba z celiakią NIE MUSIAŁA zastanawiać się, czy są w niej śladowe ilości glutenu, zanieczyszczenia glutenem, czy ich nie ma, czy dostanie reakcji po zjedzeniu, czy na szczęście nie. Sama wiem po sobie, że spokój podczas jedzenia to połowa sukcesu. Podejrzewam, że im więcej osób z celiakią, tym więcej niespecyficznych dla tej choroby objawów. Ja jestem w grupie 1% szczęśliwców z celiakią, która daje agresywne objawy, np. po wypiciu wody z butelki po osobie, która jadła przed chwilą gluten, po pocałunku osoby, która jadła gluten, nie mogę spokojnie przejść w sklepie obok pieczywa bez duszności (jak zobaczycie, że ktoś przebiega alejkę z bułkami, to zapewne będę ja:), nie mogę spokojnie wypić kawy w pizzerii ze znajomymi, bo kiedyś dostałam podwyższonego pulsu, nie mogę dotknąć pieczywa - mam po jakimś czasie zaczerwienione, swędzące ręce i zaczynają powstawać ranki (przy czym zaznaczam, że nie mam dodatkowo alergii na gluten, czy pszenicę) - jeśli masz podobnie, napisz do mnie przez KONTAKT, pogadamy.

Nie powinniśmy orietnować się, że jedzenie jest ważne i że to co jemy będzie wpływało na to, z czego się składamy dopiero w momencie ciężkiej choroby i sytuacji podbramkowej, czy zdrowotnego upadku na samo dno. Ale realnie dopiero wtedy zaczynamy szukać, uzmysławiać sobie, że to, co spożywamy, jest przecież diametralnie ważne dla naszego zdrowia. Automatycznie większość z nas odstawia od razu ze stresu i strachu: nabiał, cukier i gluten. Gdyby ktoś 20 lat temu powiedział mi, że dziś będę żyła w stresie mają guza mózgu, celiakię i zniszczone jelita, w których kryje się odporność, pewnie wprowadzałabym zmianę od razu. Żyjemy w świecie, który kreuje nam przeświadczenie, że trzeba z życia korzystać garściami, że można pić alko, bo ono daje poczucie wolności i luzu, że można jeść, co się chce, bo przecież nie można ześwirować i zamieszczkać w jaskini. Wiadomo - też jestem za równowagą życiową, ale z reguły ta równowaga wygląda tak, że jednak przeważają te rzeczy mniej zdrowe, powolnie destrukcyjne dla naszego organizmu. Mam nadzieję, że choć jedna ZDROWA teraz osoba pomyśli, że to jest właśnie TEN moment, kiedy trzeba zmienić swój stosunek i mieć większą świadomość do jedzenia. Nie czekajcie na chorobę.

Badajcie się, diagnozujcie, a jeśli czujecie, że nie macie wsparcia w lekarzach - szukajcie sami, słuchajcie organizmu. Uzupełniajcie dzienniczek żywieniowy - jest tam wiele informacji, które otworzą Wam i Waszym dietetykom oczy, bo w pędzie życia bardzo łatwo o nich zapomnieć i je pominąć.

Życzę Wam wszystkim zdrowia, zdrowia i zdrowia. Jak będziemy mieć silny, zdrowy organizm, będziemy mogli na nowo życ pełnią życia i cieszyć się z najmniejszych, ale tych najważniejszych rzeczy. Mała <3

Prawdziwe opinie klientów
5 / 5.0 20 opinii
pixel